Hej :)
Dziś szybka recenzja maskary od firmy Eveline Volume Celebrities.
![]() |
Opis (zakładam że producenta, choć wzięty ze strony Rossnet: Maskara łącząca w sobie tusz do rzęs i serum odbudowujące. Ekstremalnie wydłuża i nadaje gęstości. Idealnie rozdziela rzęsy nie pozostawiając grudek. Rzęsy stają się mocniejsze i odżywione. Produkt przetestowany dermatologicznie. Jednym słowem cud, ideał.
Zacznę może od tego, że do kupna tuszu popchnęła mnie zwykła ciekawość i chęć sprawdzenia czy da się zaoszczędzić na tego typu produkcie.
Cena ok. 12 zł. była zachęcająca.
Ulubiony rodzaj szczoteczki, czyli silikonowy.
Opakowanie w stylu "na bogato", ale niestety nie wszystko złoto co się świeci..
Pomijam w swojej recenzji rzekome działanie odbudowujące i skupię się na "realnych" właściwościach maskary.
Jeśli chodzi o plusy, to do gustu przypadł mi całkiem sprężysty i dosyć nieźle podkręcający rzęsy grzebyczek..
...oraz. Nie, zaraz. Nie ma żadnego "i". Tu zaczęły się i skończyły zalety :/
Tak wygląda tusz po aplikacji:
Niestety rzęsy poklejone są w nieestetyczne "musze łapki", wyglądają na przerzedzone i wybrakowane. W dodatku osiągnięty efekt w miarę akceptowalnych rzęs zawdzięczam wielokrotnemu ich przeczesaniu czystą szczoteczką, która usunęła nadmiar tego produktu o jakże dziwnej konsystencji- z jednej strony lejącej się, a z drugiej lepkiej i topornej.
Sama aplikacja też nie należała przez to do przyjemności. Produkt ciężko się rozprowadzał, błyskawicznie sczepiał włoski i bardzo długo wysychał.
Jedyne co muszę przyznać, to znaczne wydłużenie, tylko co z tego..
O ile posklejane rzęsty będą w stanie komuś przypaść do gustu (pamiętam nawet, że jakiś czas temu była taka moda), o tyle nietrwałość jest cechą dyskwalifikującą.
Tusz po niecałych 2h. migruje pod oczy tworząc "uroczą padnę" i sprawiając wrażenie, jakby użyty był co najmniej 8 godzin wcześniej.
Aż strach pomyśleć co stałoby się podczas deszczu czy łzawieniu oczu..
Nie ma co więcej rozwodzić się w tym temacie. Nie polecam tego tuszu, choć może na innych rzęsach się sprawdzi- ja nie miałam odwagi testować go na nikim innym poza sobą, co przyznam było i tak sporym dyskomfortem, gdyż ciągle zastanawiałam się czy nie mam już czarnych plam pod oczami i co chwile musiałam spoglądać w lusterko aby dokonywać poprawek.
Makijaż powinien dodawać pewności siebie, a nie przyprawiać o dodatkowe zmartwienia.
W moim przypadku produkt kompletnie nietrafiony.
Pozdrawiam i do następnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz