wtorek, 18 marca 2014

Maskara Maybelline Colossal Color Shock- pierwsze wrażenie

Hej wszystkim :)

Dziś postanowiłam opisać pierwsze wrażenie, a w zasadzie 3 "pierwsze" wrażenia, jakie zrobił na mnie Tusz do rzęs Maybelline Colossal Color Shock w kolorze Electric Teal/Turquoise Electric.



Zacznę od tego, że już od jakiegoś czasu chciałam nabyć kolorowy tusz do rzęs, bez wydawania na niego majątku. Ważność maskar to przeważnie pół roku, a jak wiadomo po te kolorowe sięga się znacznie rzadziej niż po te w klasyczny wydaniu. Miałam nadzieję zmieścić się w przedziale 40-50 zł. Ostatecznie zdecydowałam się na Maybelline, gdyż mam z tą firmą pozytywne skojarzenia. 
Tusz nabyłam w Super Pharm za ok 30zł. Jak na ironię tego dnia było w promocji większość maskar Maybelline poza-oczywiście- Color Shockiem.
Do wyboru miałam jeszcze 2 odcienie- Electric Navy i Electric Purple, na które być może skuszę się, jeśli Electric Teal zda egzamin.

Ok, jeśli chodzi o opis producenta, to w zasadzie na stronie możemy przeczytać jedynie, że szczoteczka Colossal zapewnić ma "mega pogrubienie", dzięki czemu nasze spojrzenie będzie szokować objętością oraz intensywnym kolorem. Nie ma wzmianki o przedłużeniu czy podkręceniu rzęs.


Muszę przyznać, że pokładałam wielkie nadzieje w tym, aby nie były to tylko czcze słowa, gdyż moje rzęsy ostatnio nieco się przerzedziły. Tak w ogóle rozpoczęłam już "terapię" w tym kierunku, pewnym niestandardowym produktem i jeśli przyniesie ona efekty, na pewno się tym z Wami podzielę :)

Oceńcie sami czy zapewnienia zostały spełnione:



Ja z efektu jestem bardzo zadowolona. Oprócz pogrubienia uzyskałam także wydłużenie i podkręcenie i to bez użycia zalotki ;) (po podwójnym przetuszowaniu, ale to normalne).

Zależało mi również by maskara nie kruszyła się, gdyż jak wiadomo wygląda to średnio estetycznie.. zwłaszcza kiedy chodzimy z grudkami pod oczami pół dnia, nawet o tym nie widząc.

Pierwszy test maskary wykonałam siedząc praktycznie cały dzień w domu. Zanotowałam jedynie szybki wyskok do pobliskiego sklepu i jakież było moje rozczarowanie, gdy pod jednym okiem po ok.2-3 godzinach od aplikacji miałam pełno osypanych drobinek. W głowie kłębiło się już pełno inwektyw na to, że albo ten tusz to bubel albo znowu kupiłam produkt "nie pierwszej świeżości" czy źle przechowywany.. Na szczęście przypomniałam sobie, że nie zmyłam nałożonego wcześniej "uzdrawiacza rzęs", który jest bardzo tłusty, co mogło wpłynąć na jakość "noszenia" maskary.
Po dokładnym oczyszczeniu rzęs, przystąpiłam do testu po raz drugi i tym razem już się nie zawiodłam :) Maskara trzymała się jak należy już do końca dnia.
Przez kolejne dwa dni malowałam rzęsy Color Shock'iem i wszystko funkcjonowało bez zarzutów. Mam nadzieję, że stan ten się utrzyma. Za 2-3 miesiące na pewno zrobię notkę o tym, czy tusz nadal zdaje egzamin.
Na zakończenie dodam jeszcze, że nie ma żadnego problemu z usuwanie tuszu. Bardzo łatwo zmywa się już przy użyciu wody micelarnej.
Polecam go wszystkim, którzy przy niewielkim wysiłku, chcą tchnąć trochę koloru do swoich codziennych makijaży.



P.S.
Jeśli ktoś z Wam miał styczność z pozostałymi dwoma kolorami z serii, to z chęcią przeczytam w komentarzach jakie są Wasze opinie i odczucia na ich temat.

Pozdrawiam i do następnego :)


1 komentarz:

AddThis

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...