Hej J
Dziś przychodzę z
krótkim, ale smakowitym postem J
Od jakiegoś czasu
sięgam po naturalne rozwiązania jeśli chodzi o pielęgnację mojej skóry i
zauważyłam, że jest to chyba klucz do sukcesu. Nie raz zawiodłam się na wysokopułkowych
produktach, które zamiast pomagać albo nie robiły nic lub wręcz szkodziły mojej
skórze.. ale dziś nie o tym.
Od co najmniej dwóch
lat stosuję kawowy peeling do ciała „domowej roboty”. Czasem zdarzało mi się zdradzić
go na rzecz jakiegoś pachnącego cudeńka z The Body Shop itp., ale jednak zawsze
z podkulonym ogonem wracałam do tej sprawdzonej receptury;) Ostatnio
postanowiłam ją nieco zmodyfikować, ale po kolei..
Peelingu kawowego
chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, ale gdyby jednak jakaś zbłąkana dusza o
nim nie słyszała to przedstawiam szybkie info.
Peeling jak to
peeling ma za zadanie usunąć martwy naskórek, dzięki czemu skóra staje się wygładzona, ujędrniona oraz zapobiega
nieprzyjemnemu wrastaniu włosków.
Sama kawa, bogata
jest w kofeinę, która działa na skórę stymulująco. Odprowadza nadmiar wody z komórek skóry, przez
co jest bardzo skutecznym środkiem do walki z cellulitem. Dodatkowo pięknie
pachnie więc w trakcie trwania zabiegu przy okazji koi nasze zmysły ;)
Do jego wykonania
w wersji podstawowej potrzebujemy jedynie „fusów” z kawy mielonej zmieszanych z
oliwką, którymi masujemy ciało. Ja jednak zwykle robiłam mieszankę składającą
się z kawy „suchej” (nie zalanej wodą) mielonej (nie rozpuszczalnej!) cukru,
oliwki dla dzieci (jak najmniej „chemicznej”) lub oliwy z oliwek oraz cynamonu,
dzięki czemu peeling był jeszcze bardziej skuteczny i aromatyczny.
Ostatnio w
moje ręce wpadł olej kokosowy, który z powodzeniem stosuję w codziennej
pielęgnacji i to właśnie jego dodaję do kawy zamiast oliwki. Powodem zmiany był
cudowny zapach i przede wszystkim właściwości tego cudotwórcy.
Olej kokosowy
bogaty jest w szereg witamin z gruby B, ale także C, E, kwas foliowy (reguluje
wzrost komórek, wpływa na dobre samopoczucie oraz pozytywny rozwój płodu itp.),
magnez, żelazo i wiele innych zdrowych i potrzebnych nam składników. Ma
właściwości nawilżające, łagodzące, antybakteryjne, antygrzybiczne, spowalnia
proces starzenia, a także szereg innych, nie tylko kosmetycznych o czym warto
poczytać (i wprowadzić go do diety). Aby produkt posiadał wszystkie te cechy
musi być nierafinowany, tłoczony na zimno! Trzeba koniecznie zwracać na to
uwagę podczas zakupu i nie dać się zwieść napisom na etykiecie typu Bio Oil itp.
Zachęcająca jest
także cena produktu w stosunku do jego wydajności oraz ilość zastosowań. Ja
swój kupiłam za 18 zł (500 ml) w Kuchniach Świata.
Przykładowe
zastosowania: do smażenia, do płukania jamy ustnej, jako składnik naturalnej pasty do
zębów, jako masło do kanapek, jako balsam/krem do twarzy i ciała, maska/odżywka
do włosów (wzmacnia, nawilża, zapobiega łamaniu włosów i rozdwajaniu końcówek) i wiele innych...
Ok, przechodząc do
sedna sprawy, czyli samego peelingu. Do wykonania porcji potrzebnej na całe ciało potrzebna będzie nam czubata łyżeczka kawy, dwie łyżeczki cukru oraz dwie-trzy łyżeczki oleju (ja dodaję trzy, gdyż lubię kiedy peeling ma odrobinę płynniejszą konsystencję) i opcjonalnie łyżeczka-dwie wiórków kokosowych (których mi aktualnie zabrakło, ale polecam. Peeling jest wtedy jeszcze "smaczniejszy").
Do naczynia wsypujemy kawę.
Dodajemy cukier i olej kokosowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz