środa, 13 stycznia 2016

Olejki Ministerstwa Dobrego Mydła / Recenzja

Hej :)

Dziś krótki wpis na temat olejku z orzechów laskowych oraz z pestek śliwek marki Ministerstwo Dobrego Mydła.
Z produktami Ministerstwa zetknęłam się jakoś we wrześniu poprzedniego roku. Szukałam wtedy produktów na zimę, które wspomogą mój balsam w jeszcze lepszym nawilżaniu.
Urocze opakowania w stylu "dawnych aptek", cena, to że marka jest polska oraz przede wszystkim opis działania olejków skłoniły mnie do ich zakupu :)
W ofercie firmy dostępnych mamy 4 olejki: malinowy, kokosowy, z pestek śliwek oraz z orzechów laskowych. Ja wybrałam dwa ostatnie, ale wkrótce zamierzam dokupić także ten z malin.


Koszt 18 zł za 50 ml.
Nie ma sensu na "mój" własny opis produktu, dlatego przytoczę Wam słowa producenta wraz z moimi komentarzami:
Olej z orzeszków laskowych zaliczany jest do grupy tzw. "suchych" olejów. Wchłania się szybko nie pozostawiając po sobie tłustej warstwy, jest dzięki temu wdzięcznym olejem do stosowania na skórę twarzy - to prawda, wchłania się szybko co bardzo sobie cenię, gdyż jestem osobą dysponującą małą ilością czasu. Po porannym prysznicu mam zaledwie paręnaście minut do wyjścia do pracy i w grę nie wchodzi długie paradowanie z wybalsamowanym ciałem, w oczekiwaniu na to, aż skóra przestanie się lepić. Za to olbrzymi plus :)

Bogaty w witaminy E i A ma działanie antyoksydacyjne, regeneruje i uelastycznia naskórek odbudowując barierę ochronną skóry co znacząco wpływa na jej stopień nawilżenia. Szybko i głęboko wnika w strukturę naskórka uszczelniając naczynia krwionośne co czyni go fantastycznym surowcem do pielęgnacji cery naczynkowej - tutaj nie mogę się wypowiedzieć, gdyż takiej skóry nie posiadam. W dodatku rzadko stosuję produkt na skórę twarzy, raczej nakładam go na ciało i w tej roli spełnia się świetnie. Nawilża pozostawiając miłą w dotyku - nie tłustą - warstwę.

Znany jest również ze swoich właściwości stabilizujących i tonizujących co czyni go pomocnym w zmaganiach z cerą przetłuszczającą się, problematyczną czy łojotokową - tu również się nie wypowiem, za to z całą pewnością mogę stwierdzić (o czym nie ma mowy w opisie), że wpływa rewelacyjnie na paznokcie.



Koszt 18 zł za 30 ml.
Opis producenta:
Olej z pestek śliwki domowej (Prunus domestica L.) jest to lekki, szybko wchłaniający się olej o rozkosznym marcepanowym aromacie - o taak, jest cudowny :) uwielbiam go, jest intensywny i długo utrzymuje się na skórze, co dla mnie jest sporą zaletą. Nie polecam jednak osobom "uczulonym" na ten zapach, o ile takie w ogóle istnieją ;) 

Bogaty w kwas oleinowy, linolowy, wit. E i antyoksydanty fantastycznie nawilża i odbudowuje uszkodzony naskórek. Idealnie koi i przynosi ulgę skórze suchej  i podrażnionej odbudowując płaszcz lipidowy skóry chroni ją przed utratą wody i działaniem czynników zewnętrznych. 
Jest również idealnym olejem do pielęgnacji skóry tłustej i zanieczyszczonej ze skłonnością do wyprysków. Regulując procesy zachodzące w gruczołach łojowych znacznie zmniejsza niedoskonałości - nie mogę temu zaprzeczyć :) Olejek stosuję na noc w pojedynkę lub w połączeniu z kremem. Rano skóra jest przyjemna w dotyku, miękka, nawilżona i ustabilizowana. Zdecydowanie mniej się przetłuszcza.

Olej z pestek śliwki ma również zbawienne działanie dla rozdwojonych końcówek włosów oraz łamliwych paznokci regenerując je i odżywiając - potwierdzam z ogromnym uśmiechem na twarzy :) W połączeniu z olejkiem orzechowym i olejkiem resibo (do recenzji klik) zdziałał cuda. Po wielu latach w końcu moje paznokcie doprowadzone są do stanu normalności, a ja mogę bez obaw wciągać na tyłek cienkie rajstopy ;) Wcześniej notorycznie występowało ryzyko, że zanim dobrze zostaną założone, pozaciągam je w kilkunastu miejscach. Teraz rzadkością są rozdwojone paznokcie, choć sporadycznie zdarza się..wcześniej było to jednak przykrym standardem.

 

Podsumowując, olejki to mój hit w codziennej pielęgnacji. Oczywiście na pełen sukces składają się także inne produkty oraz systematyczność bez której ani rusz, a o którą niestety ciężko pewnie nie tylko mi :( Zdarzają się tygodnie, podczas których z powodu braku czasu moja skóra (szczególnie na piszczelach) wygląda jak pustynia w Nevadzie. Jednak po użyciu balsamu z dodatkiem paru kropel olejów wraca ona niemalże od razu do stanu przyzwoitości :)

Na uwagę zasługuje jeszcze fakt, jak pakowane są produkty.
Olejki przyszły do mnie w kartonikowym pudełeczku wypełnionym trocinami (lub czymś podobnym, nie znam się na tym ;)), co wyglądało bardzo uroczo oraz eko. W gratisie dołączone było mini mydełko do rąk, a całość opatrzona została odręcznie podpisaną karteczką z informacją, kto zapakował dla nas zamówienie. Niestety nie dysponuję zdjęciami, ale musicie mi uwierzyć, że całość prezentowała się bardzo urokliwie. Widać, że firma chodź młoda, to z duszą :)

Zachęcam wszystkich do zapoznania się marką oraz jej produktami, bo naprawdę warto :)

Poniżej jak zwykle inspektor jakości, który czuwa nad prawidłowym przebiegiem sesji zdjęciowej :)


P.S. Miało być krótko, a wyszło jak zwykle ;)
Ma nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Dziękuję za uwagę i do następnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

AddThis

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...