poniedziałek, 8 lutego 2016

KOBO Matte Lips 405 Nicea i mała pogadanka :)

Hej :)

Dziś przychodzę z recenzją tytułowej pomadki oraz mini tutorialem makijażowym. Jeśli jesteście ciekawi czytajcie dalej :)

Zacznę od opakowania, które naprawdę przyciąga uwagę i cieszy oko gdy się na nie patrzy. Wykonane jest z matowego plastiku, a górną jego część zdobi kwiatowa "wycinanka", sprawiająca że szminka wygląda jak mini dzieło sztuki :)

Wewnątrz mieści się 4,5 g produktu za cenę 16 zł bez grosika, ale w Drogerii Natura nie ma chyba dnia bez promocji, więc można pomadkę upolować nawet do 40 % taniej :)

Kolor 405 Nicea jest nasycony, głęboki, dla mnie to połączenie trochę śliwki i wiśni z odrobiną jagody :> Ciężko uchwycić go dobrze na fotografii.



Mniej więcej tak się prezentuje na ustach:
Na powyższym obrazku usta mam w nieciekawym stanie, z kilkoma naprawdę brzydko odstającymi skórkami, z którymi - uważam - szminka poradziła sobie rewelacyjnie.

W skład produktu wchodzą liczne olejki (klik), dzięki którym noszenie pomadki należy do komfortowych. Według producenta mają one zapewnić naszym ustom odpowiednie nawilżenie, jędrność oraz wygładzać je.
Jeśli chodzi o jędrność, to nie bardzo wiem co kryje się pod tym terminem i jaki dokładnie efekt ma powstać. Z pozostałymi dwiema obietnicami chyba mogę się zgodzić. Szminka moim zdaniem nie wysusza ust, wręcz wyczuwa się delikatne nawilżenie. Brzydko nie podkreśla też suchych skórek, co można spokojnie podciągnąć pod "wygładzenie".

Nazwa pomadki trochę nijak ma się do tego, co otrzymujemy po jej zastosowaniu. Szminka jest o wykończeniu zdecydowanie satynowym. Sam producent chyba dał się zmylić, gdyż na stronie napisał: "Nasycone kolory i trwały matowy efekt. Pomadka zapewniająca ustom satynowe wykończenie i pełne nasycenie kolorem". Dwa zdania, które przeczą sobie nawzajem :>

Pigmentacja pomadki jest na plus. Nie trzeba tysiąca warstw żeby ładnie pokryć usta. Bardzo dobrze, kremowo się rozprowadza.

Utrzymuje się przyzwoicie. Przez parę solidnych godzin nie wymaga poprawki.
Uważam również, że nienagannie schodzi z ust, w sposób równomierny i estetyczny.

Podsumowując, jest to produkt godny uwagi. Mam zamiar wypróbować też pozostałe kolory i liczę, że ich jakość będzie równie dobra :)
.
.
.
Przechodząc do mini tutorialu, zaznaczam, że będzie on naprawdę tyci :)

Każdy makijaż aby nie wyglądał na przerysowany musi być wyważony. Choć wiele zasad wiazażowych odeszło już do lamusa, tej mówiącej o intensywnych ustach i delikatnym oku (lub wersji odwrotnej) polecałabym się trzymać. Dzięki niej unikniemy efektu drag queen czy goth princess :)

Przy tak intensywnych ustach, na oczach świetnie sprawdzi się jedynie wyciągnięta eyelinerem kreska i wytuszowane rzęsy. Budowa mojego oka niestety nie pozwala na tego typu szaleństwa i aby jakoś w miarę się ono prezentowało, potrzebny jest chociaż drobny modelunek powieki.

W roli głównej występuje tu fioletowy pigment BASS COSMETICS zaaplikowany na całą powiekę ruchomą.
Wewnętrzny kącik przyciemniony jest jednym z moich ulubionych cieni MAC - Sketch.
Zewnętrzny kącik rozświetliłam cieniem MAC - Nylon, a powiekę dolną podkreśliłam MAC - Satin Taupe




Przy użyciu "kolorów" zarówno na ustach jak i na oczach, należy również uważać przy aplikowaniu różu. Powinien on być nałożony w sposób delikatny i najlepiej, gdyby nie był w krzykliwej tonacji. W przeciwnym razie pozostanie nam iść tylko na imprezę do remizy ;)


Na zakończenie chciałam zachęcić do przełamywania się i noszenia barwnych pomadek na ustach. Jest to prosty, szybki i tani sposób na odmianę naszego codziennego makijażu, a także wizerunku :)
Nie należy bać się się kolorów, spośród wszystkich (no, prawie wszystkich) na pewno uda znaleźć się ten odpowiedni. Każda z nas może nosić czerwień, róż czy fiolet, musimy brać jednak pod uwagę fakt, że na na kolor składają się: walor - mówi o tym czy kolor jest jasny czy ciemny; chromatyczność - mówi o tym czy kolor jest czysty, kontrastowy czy przygaszony oraz odcień - informuje nas o temperaturze koloru (ciepły lub chłodny).

Poniżej przykład, który to obrazuje:
Na obydwu zdjęciach makijaż jest ten sam, różni go jedynie kolor pomadki. Obydwie szminki "podchodzą" pod fioletowe, a jednak każda z nich jest inna. Nie mogę powiedzieć, że i w jednej i drugiej wyglądam dobrze. Ta z lewej jest zdecydowanie za chłodna i za ciemne dla mojego typu urody i zamiast dodawać uroku...troszkę go odejmuje. 

Ok, poruszyłam właśnie dość pobieżnie skomplikowany temat, jakim jest analiza kolorystyczna, ale mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumiałyście co mam na myśli z tym dobieraniem koloru :)



Mam nadzieję, że post był przydatny i do następnego ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

AddThis

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...